Bezpieczna wyprawa do lasu

Wędrówka po lesie to w dzisiejszym, pełnym bodźców świecie może mieć wręcz znaczenie terapeutyczne. By tak się stało, musi być bezpieczna. Na co zwrócić uwagę, ruszając do lasu?

Naładowany telefon

Dziś, gdy niemal każdy ma w kieszeni smartfon, który lokalizuje nas w przestrzeni, przestajemy się obawiać, że gdziekolwiek zabłądzimy. Urządzenie musi jednak działać. Wybierając się w nieznany teren leśny, zadbajmy o to, by bateria była w pełni naładowana.

Telefon przyda się nie tylko do lokalizacji. Będzie niezbędny, by w razie trudnej sytuacji wezwać pomoc.

W lesie bywa różnie z zasięgiem sieci komórkowych. Jest słabszy w głębi kompleksów, w sezonie wegetacyjnym przy pełnym ulistnieniu, w zależności od pogody. Dlatego też w głębi lasu gorzej działają – albo nie działają wcale – internetowe aplikacje mapowe (Google Maps).

Sygnał GPS potrzebny do lokalizacji nie wymaga zasięgu telefonii komórkowej. Dlatego warto zainstalować aplikację mapową mBDL i mieć ze sobą wszystkie leśne mapy zawsze, niezależnie od zasięgu.

mBDL to Mobilny Bank Danych o Lasach, zasób o wiele bogatszy niż klasyczna mapa. Dzięki cyfrowym mapom poznamy wiek i gatunki drzew w konkretnych lokalizacjach. A nawet zakres prac, jakie zostały w nich zaplanowane, niezależnie od tego, czy las jest własnością państwa, gminy czy osoby prywatnej (ta informacja też tam będzie).

Od mankamentów towarzyszących elektronice wolna jest klasyczna papierowa mapa. W komplecie z kompasem ułatwi orientację i zabezpieczy przed zbędnym kluczeniem po leśnych drogach lub zabłądzeniem. Wiele nadleśnictw wydaje takie mapy.

Zgubiłem się w lesie. Jak próbować odnaleźć drogę?

Mimo możliwości, jakie daje współczesna technika, ludzie nadal gubią się w lasach. Co, gdy tak się stanie?

Przede wszystkim nie wpadajmy w panikę. Usiądź chwilę, zbierz myśli i przypomnij sobie opis terenu w którym jesteś. Warto wytężyć słuch, bo czasem słychać z daleka szum głównej drogi, pociąg lub odgłosy miasta. Wypatrywać charakterystycznych punktów terenu, jak linie wysokiego napięcia, gazociągi czy ślady użytkowania dróg – zwykle prowadzą do miejscowości lub dróg publicznych. W górach można podążać „z nurtem”, czyli iść wzdłuż potoku schodząc w dół, w ten sposób zwiększa się szansa dojścia do wioski lub drogi.

Jeśli masz działający telefon, ktokolwiek go odbierze, zada oczywiste pytanie: gdzie jesteś? Żeby odpowiedzieć coś więcej niż tylko „w ciemnym lesie”, postaraj się odnaleźć i wskazać konkretne szczegóły terenowe: ambona myśliwska, paśnik, znak lub tablica informacyjna, siatka ogrodzeniowa. Dla lokalnego leśnika to wiele mówiące szczegóły. Idealny do lokalizacji będzie słupek oddziałowy.

Lasy należące do państwa są zwykle podzielone na prostokątne oddziały. W przecięciu dróg, które są granicami oddziałów, w narożniku jednego z nich, znajdziesz kamienny słupek oddziałowy. Czarną farbą będą na nim wypisane numery oddziałów, ku którym zwracają się lica słupka. Te numery podane służbom ratunkowym czy leśnikowi pozwolą bezbłędnie zidentyfikować, gdzie jesteś. Leśnik może podpowiedzieć, w którą z dróg się skierować.

Słupek pozwoli z łatwością ustalić twoje położenie na leśnej mapie, gdzie zaznacza się oddziały. Gdy na słupku są numery czterech oddziałów, to narożnik pomiędzy dwoma najniższymi numerami wskazuje na ogół kierunek północny-zachód.

Leśnik perfekcyjnie zlokalizuje nas także na podstawie tabliczki (czerwonej w Lasach Państwowych) służącej do ewidencjonowania drewna. Znajdziemy tam dwa rzędy cyfr. Dolny to kod leśnictwa, górny – numer kolejnego stosu lub sztuki drewna. Numery są w bazie danych Lasów Państwowych, połączonej z mapą.

Natrafiłem na zakaz wstępu do lasu. Dlaczego?

Nie każdy fragment lasu jest dostępny dla turystów. Z zapisów ustawy o lasach wynika, że stale nie wolno wchodzić na obszary zagrożone erozją (najczęściej są to niebezpieczne dla ludzi osuwiska), na wszystkie uprawy leśne do 4 metrów wysokości, do ostoi zwierząt, na leśne powierzchnie doświadczalne i do drzewostanów nasiennych.

Zakazy są ustanawiane ze względu na dobro lasu bądź bezpieczeństwo ludzi. Taki charakter ma zakaz wstępu w miejscu, gdzie trwają prace leśne. To oczywiste, że nie należy go naruszać, gdy pracują maszyny i ścinane są drzewa. Znaki zakazujące wstępu ustawia się na drogach leśnych. Zakaz obowiązuje również wtedy, gdy na powierzchni nikt nie pracuje.

Zakaz wstępu może pojawić się także okresowo, wprowadzony przez nadleśniczego w związku z ogromnym zagrożeniem pożarowym, klęskami żywiołowymi (np. wiatrołomy czy okiść) oraz wykonywanymi zabiegami chemicznymi z zakresu ochrony lasu (stosowanymi wyjątkowo, gdy inne metody ochrony lasu nie przynoszą rezultatu). Takie zakazy są ustanowione w trosce o życie i zdrowie ludzi odwiedzających las i należy ich bezwzględnie przestrzegać.

Nieprzestrzeganie zakazu wstępu do lasu jest wykroczeniem, które - oprócz świadomego narażenia własnego życia i zdrowia - może być także ukarane mandatem. Tu znów warto rekomendować mBDL, który zawiera mapę zakazów wstępu do lasu.

Oczywiście ograniczenia dotyczą także obszarów chronionych, rezerwatów przyrody i parków narodowych. Tam poruszamy się po wyznaczonych szlakach.

Uwaga polowanie

Las służy rekreacji i wypoczynku, spełnia wiele rozmaitych funkcji społecznych, ale jest także jednocześnie obwodem łowieckim, gdzie mogą trwać polowania. Nie można żądać od myśliwych zaprzestania polowania, ale także myśliwi muszą tolerować i przewidzieć obecność ludzi w lesie.

W lesie polowania zbiorowe odbywają się między październikiem a styczniem, zwykle w weekendy i w ciągu dnia. Organizatorzy powinni je zgłaszać gminom. Te publikują informację o polowaniach na stronach internetowych najdalej pięć dni przed rozpoczęciem polowania. Przepisy nakazują również, by obszar, na którym odbędzie się polowanie zbiorowe oznakowywać tablicami.

Powyższe wymogi nie dotyczą polowań indywidualnych. Jednak regulamin polowań rygorystycznie określa zasady oddawania strzałów, polowania i zabezpiecza bezpieczeństwo ludzi. Myśliwi są dobrze wyszkoleni, świetnie znają teren i to zwykle oni dostosowują się do ruchu turystycznego w lesie.

Czy bać się dzikich zwierząt?

Choć bardzo małe, to bardzo niebezpieczne okazują się kleszcze. Samo ugryzienie nie jest dotkliwe, ale już konsekwencje chorób, które przenoszą mogą być niezwykle poważne. Istnieje szczepionka przeciw kleszczowemu zapaleniu mózgu. Przyjmują ją regularnie wszyscy leśnicy. Rekomendujemy jej przyjmowanie wszystkim miłośnikom wędrówek w terenie i grzybobrania. Tym bardziej, że obecnie kleszcze spotykamy nie tylko w lasach, a ze względu na panujące temperatury – przez większą część roku.

Nie ma szczepionki przeciw boreliozie. Jedyny sposób to unikać ugryzień kleszczy poprzez odpowiednie ubieranie się (jak najmniej odkrytych rąk i nóg), kontrolowanie odzieży i ciała po powrocie z lasu, stosowanie odstraszających pajęczaki i owady repelentów.

W polskich lasach coraz bardziej powszechne są duże drapieżniki: wilki i niedźwiedzie. Zwierzęta same z siebie nie bywają agresywne wobec ludzi. Niebezpieczne dla ludzi stają się w sytuacjach, kiedy same poczują się zagrożone. Takie ewidentne okoliczności to penetrowanie miejsc rozrodu (nor, gawr), rozdzielenie z młodymi, zablokowanie jedynej drogi ucieczki. Może do nich dojść przy naszej całkowitej nieświadomości. Dlatego dostrzegłszy drapieżniki, lepiej obserwować je z oddali, nie zbliżając się. To samo dotyczy dzików – mogą być niebezpieczne zaniepokojone, szczególnie z młodymi czy żmij, których jad może być dla człowieka śmiertelny.

Zawsze z dużą ostrożnością należy traktować zwierzęta, które nie wykazują lęku przed człowiekiem czy sprawiające wrażenie chorych. To mogą być objawy wścieklizny. Jej przypadki zdarzają się co prawda rzadko (szczepionki przeciwko wściekliźnie rozrzuca się z samolotów), jest to jednak bardzo groźna w skutkach choroba.

Gdzie spotkać leśnika?

Leśnika terenowego najłatwiej zastać w kancelarii (biurze) leśnictwa. Każdy leśniczy na tablicy informacyjnej przed leśniczówką oraz na drzwiach kancelarii podaje informację, kiedy przyjmuje interesantów. Zwykle są to godziny przedpołudniowe. Najlepiej umówić się wcześniej telefonicznie na spotkanie.

Warto pamiętać, że leśniczy, pomimo tego, że pełni służbę dbając o las i chroniąc go przed zagrożeniami, nie pracuje całą dobę ale w wyznaczonych godzinach.

Można też zadzwonić do Straży Leśnej, która patroluje teren całego nadleśnictwa. Numery telefonów znajdują się w zakładce kontakt.

Pamiętajmy! W przypadkach zagrożenia zdrowia i życia dzwonimy na numer 112.


Asset Publisher Asset Publisher

Zurück

Sześć ognistych dróg do lasu

Sześć ognistych dróg do lasu

Każdy pożar to wynik prostego działania. Wystarczą trzy czynniki, by powstała iskra, która zmieni las w morze ognia. Dwa pierwsze – bujna roślinność oraz utleniacz, czyli zawarty w powietrzu tlen – są w nadmiarze. Kluczowy jest jednak trzeci element, czyli nieprzewidywalny bodziec.

Zwykło się mówić, że dziewięć na dziesięć pożarów powoduje człowiek. Rzeczywistość jest, niestety, gorsza. Statystyki nie pozostawiają złudzeń: aż 99 proc. pożarów lasów powstaje w efekcie ludzkiej działalności. Oznacza to, że trzy najczęstsze przyczyny pożarów lasów to: mężczyźni, kobiety i dzieci. W lesie, gdzie ani paliwa, ani tlenu nie brakuje, ogień zaprószony przez człowieka zawsze znajdzie sposób, by zaistnieć.

A zrozumienie, skąd się bierze, jest kluczem do skutecznej ochrony lasu. Inaczej zapobiega się pożarom wzdłuż linii kolejowych, a inaczej zwalcza celowe podpalenia. Przyczyn pożarów jest wiele, a każda z nich ma swoje unikalne tło. Poznajmy teraz sześć dróg, którymi ogień wkracza do lasu – i sprawdźmy, czy którąkolwiek z nich da się zamknąć.

Zagadkowe płomienie

Nie każdy ogień zdradza swoje sekrety. Choć nowoczesna technologia umożliwia odtworzenie biegu wielu wypadków, wciąż zdarzają się pożary, które wymykają się prostym interpretacjom i pozostawiają biegłych z zakresu pożarnictwa z garścią pytań zamiast odpowiedzi. Zagadkowa kategoria „przyczyna nieznana” obejmuje właśnie te przypadki – tajemnicze i nierozwikłane. Powód jest zaskakująco prozaiczny: brakuje ekspertów. Ustalanie genezy pożarów lasów to bardzo skomplikowana i wąska specjalizacja. Biegli w zakresie pożarnictwa, najczęściej strażacy, choć doskonale radzą sobie z gaszeniem ognia, rzadko dysponują wystarczającą wiedzą o leśnym ekosystemie, by dostrzec wszystkie subtelne, ukryte w leśnym runie, ślady pożarowe. Z kolei leśnicy, choć chronią lasy przed ogniem, nie są przygotowani do badania pożarzysk.

W prostych, jednoznacznych przypadkach, gdy ślady są ewidentne, wyraźne i łatwe do odczytania, współpraca strażaków i leśników pozwala szybko ustalić przyczynę pożaru. Lecz w sytuacjach bardziej złożonych, gdy dowody są śladowe lub trudne do zinterpretowania, dochodzenie w tej sprawie staje się prawdziwym wyzwaniem.

Praca biegłego na pożarzysku przypomina śledztwo. Pierwszym krokiem jest ustalenie kierunku rozprzestrzeniania się ognia. Biegły poszukuje charakterystycznych śladów na pniach drzew, starając się wyczytać z wypalonych obszarów informacje o trasie, jaką pokonały płomienie. Wskazówką mogą być takie szczegóły, jak kierunek układania się zwęglonych traw czy ułożenie niespalonych, zwiniętych od temperatury liści. Badacz stopniowo zawęża teren poszukiwań, zbliżając się do obszaru, w którym ogień najprawdopodobniej wybuchł. Kiedy go odnajdzie, rozpoczyna żmudne przesiewanie pogorzeliska, często robiąc to na kolanach. Tropi ślady ludzkiej ingerencji. Nawet jeśli znajdzie podejrzane przedmioty, musi ustalić, czy były one przyczyną pożaru, czy tylko przypadkowo znalazły się na miejscu zdarzenia. To precyzyjna, wymagająca cierpliwości praca, w której najmniejszy detal może się okazać przełomowy.

Ogień to destrukcyjny żywioł, który niszczy las i spopiela większość dowodów wskazujących na jego przyczynę, a te, które przetrwają, mogą zostać zatarte przez działania gaśnicze. Woda wylana z węży strażackich, rozprowadzona pod ogromnym ciśnieniem, potrafi wymieszać popiół z glebą, często eliminując kluczowe wskazówki.

Właśnie dlatego aż 39 proc. pożarów lasów w Polsce pozostaje bez ustalonej przyczyny. Choć to niepokojące, lepiej przyznać się do braku danych, niż fałszować statystyki. Ten niedobór informacji pokazuje, ile jeszcze do zrobienia w zakresie dochodzeń pożarowych. Skuteczniejsze ustalanie przyczyn jest kluczowe – bez tego moglibyśmy uznać pożary za dzieło przypadku czy karę boską. Zrozumienie ognia to klucz do ratowania lasów, inaczej pozostaje nam tylko bierne oczekiwanie na kolejny dym.

Zrodzone z burzy

W polskich lasach zaledwie jeden na 100 pożarów jest dziełem natury, a ich skala rzadko wykracza poza niewielkie, lokalne zdarzenia. Jedyną naturalną przyczyną pożarów w naszej szerokości geograficznej są wyładowania atmosferyczne. Błyskawica potrafi roztrzaskać pnie drzew, a wytworzone ciepło może stopić piasek w glebie, tworząc niezwykłe szkliste struktury zwane fulgurytami. Piorun to nie lada bodziec energetyczny, ponieważ osiąga trudną do wyobrażenia temperaturę bliską 30 tys. stop. C, czyli pięciokrotnie wyższą niż na powierzchni Słońca. Jego ofiarami stają się najczęściej pojedyncze drzewa, górujące nad innymi, które błyskawicznie zmieniają się w olbrzymie pochodnie. Rzadko jednak ogień rozprzestrzenia się na sąsiednie korony. Dzieje się tak, ponieważ burzom prawie zawsze towarzyszą opady deszczu gaszącego płomienie w zarodku.

Jednak czasem ściółka zalegająca w pobliżu pnia może pozostać sucha i zachować właściwości palne nawet podczas ulewy. Choćby wszystko dookoła było mokre, to w tak zwanym „cieniu opadowym”, w sprzyjających warunkach po uderzeniu pioruna w pień, na niewielkiej przestrzeni może tlić się niepozorne zarzewie. Dopiero po kilku dniach, gdy okoliczna roślinność wyschnie po burzy, występują odpowiednie warunki, by ogień wyskoczył z ukrycia na większą powierzchnię.

To bomby z opóźnionym zapłonem, dlatego można przypuszczać, że część pożarów o nieznanej przyczynie mogła powstać w wyniku odroczonej reakcji na pioruny. Ślady po uderzeniu są jednak łatwe do identyfikacji. Energia wyładowania jest tak ogromna, że potrafi zagotować wodę w komórkach drzew, co prowadzi do pękania i roztrzaskania ich pni aż do korzeni.

Teoretycznie istnieją inne naturalne przyczyny pożarów, choć w Europie są skrajnie rzadkie. Iskrzenie wywołane tarciem osuwających się skał z zawartością żelaza czy wulkaniczna lawa mogą zapalić suchą roślinność. Na szczęście w Polsce aktywność wulkaniczna to przeszłość – „Śląska Fudżijama” naszym lasom nie zagraża.

Bunt maszyn

Choć 99 proc. pożarów ma źródło antropogeniczne, to nie zawsze wynikają z ludzkiego zaniedbania czy złych intencji. Do wielu pożarów dochodzi w sposób nagły i niezamierzony, bez użycia ognia ani bezpośredniego działania człowieka. Wystarczy awaria urządzenia generującego tarcie lub wysoką temperaturę, by w pobliżu palnej roślinności doszło do zapłonu. Wypadki te, choć niezamierzone, wciąż są efektem ludzkiej działalności, dlatego klasyfikujemy je jako przyczynę antropogeniczną. Czasem wystarczy drobna usterka, która zmieni leśną sielankę w scenografię filmu katastroficznego.

Tak było w przypadku dwóch największych pożarów lasów w powojennej historii Polski. Wysuszone sierpniowym słońcem bory w Kuźni Raciborskiej i Puszczy Noteckiej zapaliły się od iskier z zablokowanych hamulców pociągu. Łącznie spłonęło 15 tys. ha, czyli obszar wielkości Opola. Jak się okazuje, nieszczęśliwy wypadek może spowodować większe zniszczenia niż niejeden podpalacz.

Choć kiedyś transport kolejowy był częstą przyczyną pożarów, dziś stracił na znaczeniu. W latach 60. i 70. ubiegłego wieku, gdy kursowało wiele parowozów, odpowiadał nawet za 17 proc. wszystkich pożarów lasów w Polsce. Dzięki modernizacji taboru kolejowego i wprowadzeniu nowego typu pasów przeciwpożarowych wzdłuż torów w ostatniej dekadzie takich pożarów było mniej niż 100, co jest poniżej 0,5 proc. dziesięcioletniego zbioru.

Rosnącym zagrożeniem stają się jednak linie energetyczne przebiegające przez las. Ostatnie lata przynoszą coraz częstsze epizody silnych wiatrów, które zwiększają ryzyko uszkodzeń infrastruktury energetycznej. Pożary spowodowane awarią linii energetycznych stanowią dodatkowe zagrożenie dla strażaków, którzy narażeni są nie tylko na sam ogień, ale także na ryzyko porażenia prądem.

Lista nie kończy się na przewodach energetycznych i pociągach, gdyż ile maszyn, tyle możliwych usterek i wypadków. Jednak tym, co charakteryzuje tę grupę pożarów jest fakt, że awariom sprzętu można skutecznie zapobiegać. Regularne przeglądy i konserwacje często wystarczą, by uniknąć tragedii wynikających z pozornie błahych awarii.

Tragiczna lekkomyślność

Nie trzeba zapałek, by podpalić las – wystarczy brak wyobraźni. Lekkomyślne obchodzenie się z ogniem lub żarem może doprowadzić do katastrofy. Choć wszyscy wiemy, że palenie szkodzi, to leśnicy nadal mają największy problem z palaczami. Pomimo że paskudne zdjęcia na paczkach papierosów prezentują przerażające skutki używania wyrobów tytoniowych, to ewidentnie nadal brakuje tam obrazka spalonego lasu. Tlące się niedopałki odpowiadają za 3,5 proc. pożarów lasów w Polsce – to 784 przypadki w ostatnim dziesięcioleciu.

Choć ognisko w lesie ma swój niewątpliwy i niepowtarzalny urok – ciepło ognia, zapach dymu, migoczące światło – to nie zapominajmy, że to przede wszystkim ogromne ryzyko. Dlatego prawo jasno określa, że ogień wolno palić tylko w wyznaczonych miejscach i na określonych zasadach. Ognisko trzeba z wyprzedzeniem zgłosić, uzyskać pozwolenie, a potem starannie ugasić. Jeśli w palenisku pozostawimy gorący popiół lub żarzące się węgle, wiatr może ponownie wzniecić płomienie.

Nie każdy bohater nosi pelerynę – niektórzy po prostu gaszą ognisko do końca i nie rzucają niedopałków w ściółkę. Im więcej wiedzy w głowie, tym mniej dymu w lesie – proste, prawda?

Przy okazji warto obalić popularny mit. Wbrew powszechnej opinii szklana butelka porzucona w lesie nie działa jak soczewka zdolna wzniecić pożar. Szkło opakowaniowe jest zbyt nieregularne i zanieczyszczone, by mogło skupić promienie słoneczne na tyle, by zapalić ściółkę leśną. Jednakże większość przypadków zaniedbania jest powiązana z pustą butelką, a dokładnie opróżnieniem jej wysokoprocentowej zawartości powodującym lekkomyślne obchodzenie się z ogniem.

Zaniedbanie, choć niezamierzone i z definicji pozbawione złych intencji odpowiada za sporą liczbę pożarów. Jednak tego typu pożarom można próbować przeciwdziałać. Edukacja i kampanie społeczne mogą skutecznie zmniejszyć to ryzyko, uświadamiając ludziom konsekwencje ich działań. Jeśli wszyscy wiedzieliby, jak łatwo sprowadzić katastrofę na las, strażacy i leśnicy mieliby więcej wolnych weekendów.

Nieprzypadkowy ogień

Podpalenia to najgroźniejsza i najbardziej niepokojąca przyczyna pożarów lasów. Działania podpalacza są zamierzone. Nikt przypadkowo nie zabiera do lasu na spacer świeczek i kanistra z benzyną. Co przykre i jednocześnie straszne, podpalenia stanowią najczęstszą przyczynę pożarów lasów w naszym kraju i odpowiadają za 40 proc. zdarzeń. Czy jesteśmy krajem piromanów? Gdyby za podpalenia przyznawano medale, bylibyśmy światową potęgą. Statystyki wskazują, że Polska znajduje się w czołówce europejskich państw pod względem liczby umyślnych podpaleń lasów. Dlaczego? Trudno o jednoznaczną odpowiedź.

Podpalacze kierują się rozmaitymi motywami – od zwykłego wandalizmu, przez chęć zemsty na leśnikach, po korzyści finansowe lub zacieranie śladów przestępstwa. Istnieje również motyw znacznie bardziej niepokojący – piroterroryzm, czyli wzniecanie wielkoobszarowych pożarów w celu zastraszenia społeczeństwa. Szczęśliwie dla nas w ciągu ostatnich 10 lat nie odnotowano takiej przyczyny w statystykach Lasów Państwowych, choć jest ona wyodrębniona w metodyce.

Podpaleniom szczególnie trudno zapobiegać. Sprawca sam wybiera miejsce i czas na rozpętanie pożogi. Lasy dają mu anonimowość, a brak świadków sprawia, że wykrycie winnych jest niezwykle trudne. Pomimo stosowania fotopułapek czy częstych patroli Straży Leśnej wciąż trudno zidentyfikować sprawców, a potem udowodnić ich winę przed sądem.

Powtórny zapłon

Pożary lasów niczym Feniks potrafią odradzać się z popiołów. Podmuch wiatru może rozniecić pozornie wygaszony ogień, jeśli pogorzelisko nadal się tli. To, co wydaje się ugaszone, może w sprzyjających warunkach wybuchnąć na nowo, dlatego tak ważna jest dokładna kontrola terenu i eliminowanie wszelkich zarzewi.

Strażacy po akcji gaśniczej muszą sprawdzić każdy dymiący fragment pożarzyska. Spalony obszar trzeba jak najszybciej oborać, tworząc wokół bruzdę pozbawioną roślinności, by zapobiec dalszemu rozprzestrzenianiu ognia. A na koniec z pogorzeliskiem pozostają leśnicy, którzy dozorują je nawet przez kilka dni, aż do całkowitego ostygnięcia. Dzięki ich czujności przypadki powtórnego zapłonu należą do rzadkości.

Kraj nieskutecznych piromanów

W większości przypadków ogień w lesie to dzieło człowieka. Dopóki w lesie będzie człowiek, dopóty ogień znajdzie do niego drogę. Pożary są nieuniknioną częścią leśnej rzeczywistości. Jednak naprzeciw piromanom, lekkomyślnym palaczom czy nieodpowiedzialnym turystom stoją leśnicy ramię w ramię ze strażakami. I choć nie mają wpływu na to, czy pożar powstanie, to wspólnie mogą próbować mu zapobiegać oraz ograniczać jego rozwój. Wspólny wysiłek przynosi efekt. Co roku powstaje w naszym kraju kilka tysięcy pożarów lasów, ale są one niewielkich rozmiarów.

Pożary lasów w latach 2014–2023 na terenie Lasów Państwowych